Galerianki
Patrzyłem na Zosię, moją córkę, która właśnie wróciła z pierwszej poważnej randki. Zosia była w klasie maturalnej, uczyła się dobrze, nie sprawiała problemów wychowawczych. Byłem z niej dumny, choć zdarzały się momenty, że nabierałem wątpliwości. A wszystko przez galerianki – młode, atrakcyjne dziewczęta, które za kieckę czy markowe kosmetyki potrafiły zrobić wiele.
To było dokładnie cztery lata temu. Mieliśmy z żoną ciche dni, spałem na kanapie. Kumpel namówił mnie, bym skorzystał z usług galerianek. Początkowo miałem opory, jednak po pewnym czasie postanowiłem zaryzykować. Pojechaliśmy do centrum handlowego, było piątkowe popołudnie, zaczynał się weekend. Wśród tłoczących się ludzi zauważyłem skąpo ubrane, mocno umalowane nastolatki. Nie miałem wątpliwości – to galerianki.
– Cześć mała, zabawimy się? – zapytałem szczupłą blondynkę, która wyraźnie była liderką dziewczęcej grupy. Pewna siebie, podczas rozmowy lekko mrużyła oczy. Eksponowała dość duży biust i pupę.
– Zależy co chcesz ze mną robić i za ile. A może mam ci przyprowadzić koleżankę? Blondynka? Brunetka? Szczupła? Grubsza? – pytała poznana galerianka.
– Jak masz na imię? – zadałem proste pytanie.
– A jakie to ma znaczenie? Dla ciebie mogę być Sandrą lub Sabriną, jak wolisz. Przechodź do konkretów, nie mam czasów na pogaduchy, dziadku – trochę zabolały mnie te słowa, byłem po czterdziestce, ale czułem się młodo.
Zaprosiłem Sandrę vel Sabrinę do auta. Dziewczyna szybko przeszła do rzeczy, podając mi indywidualny cennik. Miała szesnaście lat, niewiele mniej niż teraz ma Zosia… Odkąd pamiętam byłem facetem z temperamentem, moja żona śmiała się, że nigdy nie mam dość seksu. Poniekąd miała rację. Umówiłem się z dziewczyną na sex oralny, jednostronny. Ona miała zrobić mi dobrze, a ja mogłem wyłącznie pieścić jej piersi i cipkę ręką. Młoda zdjęła koszulkę i szybkim ruchem rozpięła stanik. Jej piersi były jędrne i twarde, sutki sterczały gotowe na zabawę. Chętnie bym je possał, ale umowa była umową. Zacząłem ugniatać piersi Sandry, a ona jednym ruchem rozpięła mój rozporek, wyjmując ze spodni moje klejnoty. Zaczęła ssać penisa. Robiła to jak profesjonalistka, w każdym razie lepiej niż moja żona. Trysnąłem jej prosto w twarz. Wytarła buzię i zażądała zapłaty. Sporo mnie kosztowała ta przyjemność, ale było warto. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie, tym razem w hotelu. Wynająłem pokój na trzy doby, aby nie budzić podejrzeń. W recepcji poinformowałem, że odwiedzi mnie bratanica. Sandra wiedziała, że ma ubrać się jak pensjonarka. Dziewczyna dotrzymała słowa, pozwoliła mi też na nieco odważniejsze pieszczoty, nareszcie mogłem possać jej sutki i zanurzyć się w gorącej, dokładnie wydepilowanej cipce.
Młoda zrobiła mi potrójnego loda, ja także odwdzięczyłem się potrójnie, nie żałowałem Sandrze prezentów.
– Następnym razem przyjdę z koleżanką, zabawimy się w trójkącie – zaproponowała.
Zgodziłem się bez wahania, zmieniając tylko hotel – nie chciałem budzić podejrzeń.
Czekałem na dziewczyny podniecony i zniecierpliwiony, moja wyobraźnia podpowiadała mi bardzo pikantne scenariusze. Niestety, było to moje ostatnie spotkanie z Sandrą. O umówionej porze przyszła z obiecaną koleżanką. Weszły do pokoju, ja akurat byłem w łazience. Słyszałem jak chichoczą. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Kajkę, córkę najlepszego kumpla. Ona też mnie poznała, uciekła nie mówiąc nawet „dzień dobry”. Dałem Sandrze plik banknotów i powiedziałem, że więcej nie będziemy się spotykać. Kumplowi nie wspomniałem o tym, czym zajmuje, a raczej zajmowała się jego córka. Trzy miesiące później okazało się, że Kajka jest w ciąży, nie chciała powiedzieć, kto jest ojcem dziecka, prawdopodobnie nawet nie wiedziała. Pogodziłem się z żoną, nie korzystam już z usług galerianek. Sandrę czasem spotykam w centrum handlowym, nadal zajmuje się najstarszym zawodem świata i dobrze żyje. Niech tak zostanie.